Wakacyjne wędkowanie
Latem, spragnione słońca i wypoczynku tłumy ludzi ruszają nad wodę. Wśród nich znajdują się także wędkarze. Wielu z nich od tygodni planowało cel i miejsce swojego wakacyjnego wyjazdu. Jednak nie wszyscy zdołali przekonać swoje rodziny do wyprawy nad jezioro, które oferuje czystą wodę i ciszę, ale nie ma wygodnych ośrodków wypoczynkowych. W efekcie wielu decyduje się na wczasy w dużych ośrodkach, mieszczących 200-300 osób, często niebędących jedynymi nad danym jeziorem.
Mimo że wybrane miejsce nie jest cichym, zagubionym w leśnej głuszy jeziorem, wędkarze wciąż mają nadzieję na udane połowy. Niestety, obiektywna ocena rzeczywistości to przywilej nielicznych. Widząc jezioro, wakacje i towarzystwo, wielu myśli: „Chcemy łowić!”
Doświadczeni wędkarze, znający teoretyczne aspekty swojego hobby, często rezygnują z łowienia słabo żerujących szczupaków i okoni, skupiając się na płociach i leszczach. Jednak nawet i te gatunki nie zawsze spełniają oczekiwania. W takich przypadkach łatwo jest dojść do wniosku, że w jeziorze po prostu nie ma ryb. Po wspólnym stwierdzeniu tego faktu przez kilku „wczasowych” kolegów po kiju wszyscy czują się usprawiedliwieni. Narzekając na pazerność dzierżawcy i kłusowników, wędkarze zadowalają się łowieniem płotek, z których każdą drugą trzeba mierzyć, aby uniknąć zabrania niewymiarowej, albo po prostu opalają się na pomoście.
Tymczasem rzeczywistość może być zupełnie inna. Od lat w lipcu i sierpniu łowię na jeziorach dużą płoć. Łowienie „lipcówek” jest jednak trudne, ponieważ wymaga uwzględnienia wielu czynników wpływających na zachowanie ryb. Jednym z tych czynników jest najazd turystów i wędkarzy. Ryby, wraz z rozpoczęciem sezonu turystycznego, często zmieniają swoje miejsca pobytu. Rybna toń przy pomoście, z którego w czerwcu złowiono płotki, w lipcu jest już opustoszała. Odkrycie nowych tras wędrówek ryb to połowa sukcesu.
Szukajcie a letnie ryby znajdziecie
Biblijna maksyma Mistrza-Nauczyciela stanowi doskonałą wskazówkę. W lipcu można złowić dużą, ponad 25 cm płoć praktycznie wszędzie. Na spokojnych jeziorach, oddalonych od turystycznych szlaków, płotki wciąż można łowić w płytkich wodach, na skraju rozległych trzcinowisk. Czasami nawet duże osobniki tego gatunku żerują właśnie na takich obszarach. Ich obecność w dość nietypowych dla siebie miejscach ma swoje powody. Płocie przyciąga na płytkie wody ikra i wylęg leszcza, który odbywa tarło w czerwcu i pozostawia swoją ikrę. To właśnie na niej często żerują płocie, pozostając w pobliżu niedawnych tarlisk leszczy. Oczywiście ikra i wylęg to nie jedyne powody, dla których płocie przebywają w gęstym litoralu. W takich miejscach między płociami można się spodziewać brania lina. Znajdują tam również inne rodzaje pokarmu: glony, rośliny oraz drobne stworzenia wodne. W takich miejscach płocie, w przeciwieństwie do swoich czerwonopłetwych sióstr, żerują na przełomie dnia i nocy, o świcie i zmierzchu. Samo żerowanie trwa zazwyczaj krótko, ponieważ obfitość i różnorodność pokarmu pozwala szybko i na długo zaspokoić głód. Już godzinę lub dwie po świcie może być po wszystkim, a syte ryby przenoszą się w głębsze rejony wód.
Aby złowić kilkanaście grubych płoci z płytkiej wody przy trzcinach, należy starannie dobrać przynętę oraz mieć dobrze skonstruowany zestaw na spławik. Uniwersalne białe robaki mogą okazać się chybionym wyborem z dwóch przynajmniej powodów. Przede wszystkim będą one padały łupem drobnicy. Jeśli w pobliżu będą ukleje, zamiast płoci będziemy łowić właśnie te ryby. Ponadto białe robaki nie przypominają naturalnego pokarmu, którego płocie znajdują w obfitości. Ryby, niezmuszone do poszukiwania pożywienia, nie sięgną po coś innego niż to, na czym żerują.
Dobrą przynętą będzie ciasto, pod warunkiem że spełni pewne wymagania. Do ciasta (nawet tego najprostszego z ziemniaków i miąższu chleba) należy dodać składniki pokarmowe, które ryby mogą znaleźć w danym łowisku. Mogą to być na przykład części roślin, takie jak długie nitkowate glony wyjęte z wody sitkiem, które należy wgnieść w ciasto. Doskonałym dodatkiem smakowo-zapachowe jest mięso racicznic. Choć pozyskanie tych drobnych małży nie jest trudne, to aby w cieście znalazła się odpowiednia ich ilość, trzeba ich obrać całą masę. Należy pamiętać, że racicznice zmieniają konsystencję ciasta, więc przed ich dodaniem ciasto powinno być suche, aby po zmieszaniu miało odpowiednią strukturę. Innym świetnym dodatkiem do ciasta jest nostrzyk, którego zapach rewelacyjnie przyciąga płocie latem. Niestety, obecnie nie można już zdobyć nostrzyka w formie gęstej mazi sprzedawanej niegdyś w aptekach pod nazwą MELILOTUS. Z braku takiej formy nostrzyka można używać olejku nostrzykowego, choć proszek jest mniej skuteczny.
Łowiąc płocie na płytkich wodach, warto zastanowić się nad stosowaniem zanęty. Choć płoć jest jednym z gatunków ryb natychmiast kojarzonych z zanętą, wrzucenie jej do łowiska o niewielkiej głębokości przyciągnie głównie drobnicę. W efekcie można zwabić szczupaka zainteresowanego zamieszaniem wśród drobnicy, a nie płocie. Można zrezygnować z zanęty, jeśli uważnie obserwuje się wodę. Na przełomie dnia i nocy płocie przebywają w pobliżu trzcin, zdradzając swoją obecność. W takich miejscach można je łowić bez użycia zanęty, gdyż nie trzeba ich dodatkowo wabić. Jeśli stado ryb będzie wystarczająco duże, można złowić kilkadziesiąt płoci, zanim skończą żerować. Jednak na niektórych jeziorach namierzenie płoci w pobliżu trzcin, na płytkiej wodzie, może być bardzo trudne. W takich sytuacjach warto łowić je w bardziej typowych dla tego gatunku miejscach.
Zanętowe magnesy
W takim przypadku odnalezienie miejsca odpowiedniego do łowienia płoci jest równie trudne. Jeśli nie znamy wody, odnalezienie miejsca płociowego przypomina szukanie igły w stogu siana – bez dobrego planu ani rusz. Dlatego należy posłużyć się skuteczną strategią. Po wytypowaniu dwóch, trzech miejsc jako potencjalnych łowisk, należy je przez kilka dni nęcić. Najlepiej wybrać stanowiska o różnej głębokości i różnej roślinności. Dzięki temu, na zasadzie loterii, może uda się znaleźć właściwe miejsce. Proces kilkudniowego nęcenia, choć wydaje się prosty, wcale taki nie jest. Podstawowym problemem jest odpowiedź na pytanie: czym nęcić?
Miałem kiedyś okazję obserwować wędkarza, który, mając układ z kucharkami w ośrodku, dostawał pozostałe po obiedzie ziemniaki, makaron i kaszę. Przez tydzień wypływał z garnkiem pełnym tych resztek, po 5-6 litrów każdego dnia. Na początku byłem przekonany, że zakwasza wodę, ale po tygodniu przywiózł siatkę takich płoci i leszczy, że te łowione przeze mnie wyglądały przy nich mizernie. Choć nie namawiam nikogo do takich praktyk, nigdy sam nie karmiłem ryb hurtowymi ilościami ziemniaków, to z tego doświadczenia wynika ważny wniosek. Aby przyzwyczaić ryby do danego miejsca, trzeba je najpierw w nim nakarmić. Potem, szczególnie w dniu łowienia, należy nęcić inaczej, aby ryby zatrzymać w łowisku chmurą apetycznych drobin. Wówczas na haczyk można założyć to, czym wcześniej nęciliśmy: ziemniaki, makaron, pszenicę, pęczak. Przynętę warto gotować z dodatkiem zapachowym, na przykład nostrzykiem, a także można ją zabarwić, zwłaszcza pęczak i makaron.
Niezwykle ważną cechą zanęty jest jej konsystencja. Nawet najlepsze składniki nie przyniosą korzyści, jeśli zanęta ma konsystencję betonu. Nawilżając zanętę i dobierając jej składniki, należy uwzględnić głębokość, na jakiej łowimy. Inna musi być zanęta, która opada na dno w wodzie o głębokości 2 metrów, a inna, która zacznie działać na głębokości 12 metrów. Istnieje prosty sposób, aby sprawdzić, czy zanęta działa poprawnie. Wystarczy umieścić kulę zanęty w siatce po owocach i opuścić ją na dno. Po 2-3 minutach wyjęta siatka dostarczy wystarczających informacji. Jeśli w siatce pozostanie jakaś część kuli zanętowej, wszystko jest w porządku. Brak śladów zanęty może świadczyć o tym, że rozpadła się ona podczas opuszczania lub wyciągania, albo już leżąc na dnie.
Te zabiegi mogą wydawać się skomplikowane i pracochłonne, ale aby łowić skutecznie, trzeba działać celowo, a nie przypadkowo. W końcu są wakacje, mamy mnóstwo wolnego czasu, więc warto go poświęcić ulubionemu hobby. Praca nad przygotowaniem zanęty może przynieść nagrodę w postaci medalowego okazu ryby, a niedospane poranki i wieczory można zrekompensować w południe, relaksując się na pomoście w miłym towarzystwie. Nawet jeśli nie uda się złowić wielkiej ryby, można sobie powiedzieć: „Zrobiłem wszystko, co mogłem i powinienem”. W końcu nie tylko o wielkie okazy chodzi. Już ćwierćkilowa płotka jest piękną i smaczną rybą.