Jak złowić leszcza?
Leszcz to dość popularna ryba w naszym kraju. Nie wszędzie dorasta do pokaźnych rozmiarów, ale ich mnogość w łowisku sprawia niejednemu wędkarzowi radość obfitym połowem. Bywają jeziora, gdzie można je „złapać” bez żadnego przygotowania w samo południe. Są również takie akweny, w których trzeba się ich naszukać, a nawet nastawiać się na leszcze w nocy.
Aby zwiększyć swoje szanse na udane połowy, należałoby się zapoznać z opiniami miejscowych wędkarzy, przyjrzeć się, jak wędkują, w których miejscach najczęściej kotwiczą swoje łodzie. Warto też pozyskać mapę batymetryczną i wyciągnąć wnioski z obserwacji – dlaczego właśnie w tych miejscach są rozstawieni wędkarze. Pomocne też będzie poświęcenie wieczoru lub wczesnego ranka tuż przed wschodem słońca na obserwacje spławów leszczy czy innych ryb. Wielkie stada leszczy, gdy są aktywne, zostawiają bardzo dużą ilość bąbli na powierzchni wody. Bąble są rozproszone i w zupełności nie przypominają tych linowych. Jeśli zdobędziemy powyższą wiedzę, to jesteśmy w posiadaniu informacji, gdzie potencjalnie można szukać leszcza w jeziorze.
Przemieszczające się przy dnie stado leszczy, a przed nim ławica innych ryb pod samą powierzchnią.
Z wielką pomocą może do nas też przyjść elektronika. Echosonda może nie gwarantuje złowienia ryb, ale pomaga zapoznać się z łowiskiem. Dzięki niej możemy się dowiedzieć o strukturze dna, a przy głębszych łowiskach możemy nawet namierzyć stada leszczy i wytropić ich ścieżki, po których się przemieszczają. Gdy ławica leszczy znajdzie się w zasięgu echosondy, to niejednokrotnie sygnał z niej ma problem z przebiciem się do dna i fałszywie pokazuje płytszy zbiornik. Miejscówki oraz na jakiej głębokości przebywają te ryby będą się różnić w zależności od temperatury wody, pory roku oraz dostępności pokarmu w danym obszarze.
Wiosna daje najlepsze możliwości złowienia dużego leszcza. Wszystkie ryby, bez względu na rocznik, grupują się razem w okolicy przyszłych tarlisk. Między najmniejszymi przedstawicielami tego gatunku pływają wielkie łopaty. Z reguły te miejsca nie przekraczają 2 metrów głębokości. Latem leszcze po tarle znikają na jakiś czas, przy czym te największe odpływają z dala od brzegu na otwartą i głęboką wodę. W tym okresie mają bardzo dużo pożywienia. Tak małego, a zarazem w tak dużej ilości, że nie muszą praktycznie nic robić, aby się najeść. Wyjadają przeważnie plankton zwierzęcy i roślinny, którego latem bywa masowy rozkwit.
Na echosondzie widać łuki leszczy, które przemieszczają się w toni. Niektóre znajdują się nawet dosyć głęboko.
Dodatkowo połowy leszczy utrudnia duża różnica temperatur między górną a dolną warstwą wody. To zjawisko dobrze jest widoczne na echosondzie jako długa linia, pod którą praktycznie ryby nie pływają. Dzięki informacji o termoklinie wiemy już, na jakiej głębokości możemy spodziewać się żerujących leszczy w sezonie letnim.
Jesienią, przy szybkich spadkach temperatur, letni pokarm stopniowo zamiera, a leszcze zaczynają coraz intensywniej żerować na dnie akwenu. Wczesna jesień to dla mnie najlepsza pora na leszcza. Po kilkudniowym nęceniu możemy złowić bardzo dużo dużych sztuk, a ta pora roku nie ma idealnej godziny żerowania leszczy. Biorą zazwyczaj przez całą dobę.
Zestaw spławikowy ulokowany na samym dnie.
Zimą wszystkim rybom spowalnia metabolizm, a jak już żerują – robią to zazwyczaj delikatnie. Brania na spławiku są ledwie zauważalne. Głębokości, na jakich przebywa stado tych ryb, są już pokaźne. Leszcze są wtedy na tzw. zimowiskach. W tych miejscach etyczny wędkarz nie powinien łowić.
Z powyższego widać, że leszcze w zależności od pory roku żyją w różnych strefach wód. Wiosną są to płytkie, porośnięte płycizny, które nadają się na tarło, a latem i jesienią są już daleko od brzegów nad dużymi głębokościami. Do każdej pory roku też będzie lekko się różnił zestaw leszczowy. Efektywne łowienie leszczy daje nam kilka możliwości, a zestaw na jezioro może być gruntowy lub spławikowy. Jaka metoda będzie najlepsza? To już samo łowisko zweryfikuje. Gdy wiemy, że w łowisku są grube leszcze, to możemy się połakomić na ich połów tak jak karpiarze na kulki proteinowe. Leszcze na metodę są bardzo często poławiane i dzięki temu łowimy albo same wielkie ryby, albo żadnych.
Spławy leszczy i ich ścieżki
Wieczór z wolna opada na jezioro, przynosząc ze sobą spokój. Gwar wokół ośrodka cichnie niczym mgła, ustępując miejsca delikatnemu skrzypieniu wioseł. Wędkarze wracają z połowów. Na pomoście gromadzą się ciekawscy obserwatorzy, którzy przywykli do widoku siatek pełnych młodych leszczy, niewielkich i ledwo osiągających minimalny wymiar. Z trzydziestu wędkarzy z solidnymi okazami wraca dwóch, czasem trzeci ma szczęście złowić większą rybę.
Niezadowolenie narasta podczas takich wieczornych obserwacji, zwłaszcza gdy przez tydzień nie uda się trafić na żerowisko dużych leszczy. Porażka jest nieunikniona dla wielu, zwłaszcza tych, którzy łowią tylko podczas urlopu. Ostatecznie rezygnują i spędzają resztę wakacji, łowiąc małe ryby na płytkich wodach. Ale nie musi tak być. Każde jezioro polodowcowe i większość dużych zbiorników zaporowych rządzi się podobnymi prawami. Kto je pozna, w końcu znajdzie trasy żerowe dużych leszczy. Ryb tych jest bardzo dużo, zbyt wiele – tak twierdzą rybacy oraz właściciele i dzierżawcy wód. Z drugiej strony, na pomostach ośrodków wczasowych mówi się, że dużych leszczy jest coraz mniej. Kto ma rację? Sprawdźmy.
Wędkarskie doświadczenie pokazuje, że jeśli znajdzie się miejsce, gdzie żerują duże leszcze, można spędzić tam cały urlop na łowieniu. Niestety, te duże ryby nie zawsze trzymają się tych samych tras, a łowisko, które było pełne dużych leszczy rok czy kilka tygodni temu, może teraz obfitować tylko w małe rybki. Wielu wędkarzy powtarza co roku ten sam błąd – kurczowo trzyma się kilku miejsc, gdzie kiedyś złowili duże ryby. Łowią tam małe rybki, czekając na duże, podczas gdy doświadczony wędkarz po zbadaniu ubiegłorocznych miejsc i stwierdzeniu, że stały się domeną małych ryb, zaczyna spokojnie i metodycznie szukać nowych tras żerowych.
Leszcze zachowują się jak doświadczeni kartografowie. Stada ryb o podobnej wielkości poruszają się wzdłuż tych samych głębokości. Na przykład na głębokości czterech metrów, w pewnej odległości od zarośniętych stref litoralu, wzdłuż uskoku dna, można znaleźć duże stada małych leszczy. Łatwo to sprawdzić wędką – małe ryby biorą zawsze, na wszystko. Gdy te łatwe brania się kończą, na łagodnym stoku między szóstym a ósmym metrem kontakt z rybą staje się rzadszy. Jednak na tak zwanym drugim kancie, między dziewiątym a jedenastym metrem, znowu zaczynają się brania małych leszczy.
Pół dnia spokojnego przesuwania łodzi i sondowania wody wystarcza, aby zebrać potrzebne obserwacje. Dzięki nim można wykluczyć dwa lub trzy obszary opanowane przez małe ryby. Rzadko kiedy duże leszcze wchodzą na żerowiska młodszych ryb. Kolejna wyprawa wymaga starannego przygotowania i cierpliwości podczas eksploracji. Jeśli nie uda się przypadkiem trafić na trasę żerowiskową dużych leszczy, poszukiwania będą polegać na systematycznym wykluczaniu kolejnych warstw. Sondowanie nie może odbywać się na chybił trafił – trzeba szukać ryb w miejscach, gdzie często bywają. Znalezienie stref opanowanych przez drobnicę nie zawsze gwarantuje obecność dużych ryb w pobliżu. Ci, którzy od lat przyjeżdżają nad konkretne jezioro, mają ułatwione zadanie – wystarczy przeszukać okolice, gdzie w poprzednich sezonach udało się złowić duże ryby. Natomiast wędkarze odwiedzający dane miejsce po raz pierwszy, muszą poświęcić trochę czasu na zbieranie informacji, gdzie w ostatnich latach regularnie trafiały się dorodne leszcze.
Sondowanie można zacząć od brzegu lub od głębi. Największe leszcze często poruszają się wzdłuż wyraźnych uskoku dna, prowadzących na szerokie blaty na głębokości od 8 do 12 metrów. Prądy wywołane falowaniem powierzchni jeziora znoszą na takie „półki” dużo pokarmu, a także rozwija się tam życie mułolubnych bezkręgowców. Znalezienie takiego blatu to dobry znak – leszcze przebywają tam przez większą część dnia. Na płycizny wpływają przed świtem i o zmierzchu. Wielu wędkarzy jednak szuka tras żerowych bliżej brzegu, na płytszych wodach. Łowienie w głębi jest trudniejsze, wymaga lepszej techniki, cięższych zestawów, dynamicznego zacinania oraz spokojnego holowania. Dodatkowo jezioro jest często mocno sfalowane i delikatne brania dostrzegają tylko najbardziej doświadczeni.
Sondowanie od brzegu jest prostsze – wystarczy zacząć od końca zarośniętej strefy i wykluczyć warstwice opanowane przez drobnicę. Po zakotwiczeniu należy obficie zanęcić miejsce odległe od łodzi o około 10 metrów, wzdłuż linii brzegowej. W mieszance powinno być dużo substancji pobudzających żerowanie oraz żywe robaki – białe, ochotkowate lub siekane dżdżownice. Zestaw należy podać w strefę nęcenia, na hak zakładając przynętę, którą leszcze lubią – pęczek ochotek albo ruchliwą rosówkę. Godzina łowienia i można wykluczyć kolejną warstwicę. Jeśli pierwsza próba nie przyniesie sukcesu, warto powtórzyć sondowanie dwukrotnie, badając różne strefy w innych porach dnia. W najgorszym przypadku eksploracja wybranego fragmentu jeziora potrwa dwa dni. Pozwoli to znaleźć dwa lub trzy dobre stanowiska.
Po złowieniu pierwszej dużej ryby, do wody powinno trafić dużo zanęty zawierającej drobne kęsy, co pozwoli przytrzymać stado w łowisku na dłużej. Po kilku dniach regularnego nęcenia duże leszcze będą pozostawać w łowisku przez długi czas, zmieniając swoje trasy żerowe tak, by wracać do okolicy kilka razy dziennie. Akcje wędkarza metodycznie poszukującego tras żerowych dużych leszczy wzrosną na „giełdzie” przy pomoście. Dwa dni przywożenia dużych ryb do ośrodka spowodują znaczne, choć nie zawsze wygodne, zainteresowanie osobą łowcy. Nawet jeśli inni wędkarze odkryją jego miejsca, zawsze może on wyruszyć na poszukiwanie nowych żerowisk leszczy w zupełnie innym miejscu.
Powodzenia!